Przejdź do głównej zawartości

Queen: The Works


QUEEN: THE WORKS (1984)


1) Radio Ga Ga; 2) Tear It Up; 3) It's A Hard Life; 4) Man On The Prowl; 5) Machines (Back To Humans); 6) I Want To Break Free; 7) Keep Passing The Open Windows; 8) Hammer To Fall; 9) Is This The World We Created...?

W skrócie: Królowa poszła po rozum do głowy odkurzając zapomniane instrumenty strunowe i wierne wzmacniacze dając chwilę wytchnienia syntezatorom.


Jedenasty album grupy Queen, wydany w lutym 1984 roku, fani przyjęli z oddechem ulgi gdyż panowie Mercury, May, Deacon i Taylor postanowili porzucić pomysł oparcia kolejnego po "Hot Space" albumu głównie na brzmieniu instrumentów klawiszowych tym razem pozwalając by ponownie instrumentem wiodącym na płycie stała się tak charakterystyczna gitara Briana Maya. Podczas pracy nad płyta powstało ponad 20 nagrań, z czego 9 ukazało się płycie długogrającej (nie do końca długogrającej bo zamkniętej zaledwie w 38 minutach). Album, nagrany w Stanach Zjednoczonych i Niemczech, przyniósł zespołowi kolejne wielkie przeboje dryfujące wysoko w zestawieniach list przebojów i przede wszystkim, w mym odczuciu, ustanowił szablon, zgodnie z którym powstaną kolejne trzy płyty zespołu. Szablon, który w idealnych ilościach pozwala na umieszczenie w programie płyty utworów skazanych na powodzenie w radiostacjach, utworów o hardrockowym pazurze, bogato zaaranżowanych ballad i utworów w warstwie tekstowej społecznie zaangażowanych.

Brzmienie syntezatora, na którym w tak dużym stopniu opierał się poprzedni album, wyraźnie słyszalny jest na albumie "The Works" w trzech utworach: "Radio Ga Ga", "Machines (Back to Future)" i "I Want to Break Free". Różnica polega jednak głównie na tym, że jego użycie i brzmienie jest w tych trzech utworach znacznie subtelniejsze i ciekawsze. W przebojowym "Radio Ga Ga" stanowi tło dla kolejnych, przygotowanych jakby pod stadionową publikę, chóralnych zaśpiewów  a także ciekawego brzmieniowo przejścia pomiędzy kolejnymi etapami utworu. Ciekawostkę stanowi fakt, że o zagranie solowej partii na syntezatorze w utworze "I Want to Break Free" poproszono Freda Mandela, człowieka, który pięć lat wcześniej zagrał na instrumentach klawiszowych w dwóch odsłonach utworu "In the Flesh"na płycie "The Wall" grupy Pink Floyd (jego granie usłyszymy także na płytach takich wykonawców jak Alice Cooper, Elton John czy...Anthrax).

Nie brakuje także na tej płycie utworów prawdziwie hardrockowych, porywających jak "Tear It Up" czy "Hammer to Fall", w których zespół udowadnia, że więzi łączące Queen połowy lat 80' i Queen pierwszej połowy lat 70' to nadal czwórka tych samych facetów, którym nie obce jest solidne łojenie na swych instrumentach. Pewnym łącznikiem z przeszłością, a konkretnie z rock and rollem, czy też stylem rockabilly, którego Queen pokosztowali już na płycie "The Game" (Crazy Little Thing Called Love) jest też utwór zamykający pierwszą stronę albumu, czyli skoczna, jakby żywcem wyjęta ze śpiewnika autorstwa Elton John/Bernie Taupin kompozycja "Man on the Prowl" (tu znów gościnny udział Freda Mandela zapewnia nam doskonała partię fortepianu).

Album zamyka poruszająca kompozycja "Is This the World We Created?" napisana pod wpływem telewizyjnych doniesień na temat głodu panującego w Afryce. Zaaranżowana zaledwie na gitarę akustyczną i wokal kompozycja była punktem obowiązkowym niemal każdego koncertu grupy Queen pomiędzy 1984 a 1986 rokiem.

Jak wspomniałem wcześniej podczas sesji to tego albumu zespół zarejestrował znacznie więcej materiału aniżeli zmieściło się na płycie. Niektóre utwory trafiły na stronę B singli jak np."I Go Crazy" czy "Thank God It's Christmas", inne po latach trafiły na płyty wydane już po śmierci Mercury'ego "Let Me Live" czy "Let Me In Your Heart Again", jeszcze inne ujrzały światło dzienne przy okazji ukazania się solowych albumów wokalisty grupy "Love Kills", "Man Made Paradise".

Zespołowi Queen udało się wyjść obronną ręką po artystycznej wpadce jaką był album "Hot Space", album "The Works" choć może nie jest dziełem przewrotowym (chyba nikt na tym etapie po Queen nie spodziewał się wielkich arcydzieł) to stanowi przyzwoity, solidny zestaw różnorodnych nagrań, który ani przez chwilę nie nudzi i nie przywołuje grymasu zniesmaczenia.

Ocena końcowa: 3,5/5

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"1883" (2021) reż. Taylor Sheridan    Niedawny kilkumiesięczny maraton serialu "Yellowstone" był niezwykle przyjemnym powrotem do stylistyki z pogranicza westernu w nowoczesnym anturażu z wspaniale napisanymi postaciami (zarówno pierwszo jak i drugoplanowymi), niezwykle ciekawym plotem, wspaniałymi zdjęciami, które przenosiły nas w malowniczy pejzaż ogromnego rancza w Montanie gdzie rodzina Duttonów próbuje za wszelką cenę nie dopuścić do przejęcia swojej ziemi przez deweloperów oraz członków Broken Rock Indian Reservation. Serial stworzony przez Taylora Sheridana cieszył się tak ogromną sympatią widzów i uznaniem krytyków, że poproszono Sheridana o przedstawienie w osobnej produkcji losów przodków rodziny Duttonów i w ten sposób powstał serial "1883".    Jak sam tytuł sugeruje w "1883" przenosimy się do okresu niemal dwóch dekad po zakończeniu Wojny Secesyjnej i śledzimy losy pradziadków głównego bohatera "Yellowstone" Johna Duttona-  ...

Queen: Flash Gordon

QUEEN: FLASH GORDON (1980) 1) Flash's Theme; 2) In The Space Capsule (The Love Theme); 3) Ming's Theme (In The Court Of Ming The Merciless); 4) The Ring (Hypnotic Seduction Of Dale); 5) Football Fight; 6) In The Death Cell (Love Theme Reprise); 7) Execution Of Flash; 8) The Kiss (Aura Resurrects Flash); 9) Arboria (Planet Of The Tree Men); 10) Escape From The Swamp; 11) Flash To The Rescue; 12) Vultan's Theme (Attack Of The Hawk Men); 13) Battle Theme; 14) The Wedding March; 15) Marriage Of Dale And Ming (And Flash Approaching); 16) Crash Dive On Ming City; 17) Flash's Theme Reprise (Victory Celebrations); 18) The Hero. W skrócie: Pierwszy flirt zespołu z muzyką filmową i zarazem, jak dotąd, najsłabsza pozycja w dyskografii. Muzykę do filmu Mike'a Hodgesa "Flash Gordon" poznałem na parę lat przed obejrzeniem samego filmu, który ku memu niedowierzaniu któregoś pięknego dnia wyemitowała polska telewizja w pierwszej połowie lat 90' XX wieku. D...
BILLIE EILISH - HIT ME HARD AND SOFT, 2024         Debiut Billie Eilish "When We All Fall Asleep, Where Do We Go?" z 2019 był albumem, który podobnie jak "Pure Heroin" Lorde, przemówił do mnie swą warstwą muzyczną od pierwszego przesłuchania. Jakże była to wtedy świeżo brzmiąca kolekcja piosenek, jakże fantastyczny dźwiękowy świat zbudowała artystka wraz ze swym uzdolnionym bratem Finneasem O'Connellem. Nic więc dziwnego, że świat legł u stóp rodzeństwa O'Connell zaś Billie, zupełnie zasłużenie, została jedną z największych gwiazd współczesnej muzyki pop i zdobywczynią dziesiątek prestiżowych nagród (w tym statuetki Oscara). Drugi album "Happier Than Ever" z 2021 roku nie przypadł mi do gustu, nie zasilił kolekcji płytowej. Poza pojedynczymi utworami prawie 60 minut z Billie i muzyką, która nie miała już takiej siły rażenia jak ta zawarta na debiutanckim albumie, wydało mi się czymś ponad moje siły. W końcu przyszedł 17 dzień maja 2024, dzień w któ...