Queen: The Game


QUEEN: THE GAME (1980)


1) Play The Game; 2) Dragon Attack; 3) Another One Bites The Dust; 4) Need Your Loving Tonight; 5) Crazy Little Thing Called Love; 6) Rock It (Prime Jive); 7) Don't Try Suicide; 8) Sail Away Sweet Sister; 9) Coming Soon; 10) Save Me.

W skrócie: W nową dekadę zespół wchodzi z przytupem i żywiołową kolekcją przeważnie świetnych nagrań.

No i nastała era lat 80', era, w której zespół Queen odnosić będzie największe sukcesy, stanie się żywą legendą, zagra dla rekordowych tłumów na festiwalach w Rio i Live Aid, era pod koniec której nic już nie będzie takie samo a koniec zespołu będzie już przesądzony. Jednak na początku lat 80' zespół wkroczył w fazę przejściową co widoczne już było wyraźnie na okładce płyty, na której muzycy zaprezentowali odmieniony wizerunek, ścięte włosy i zadziorność z jaką wkroczyli w nową dekadę z albumem, który aż kipi od energii, radości grania i po raz pierwsze, choć jeszcze oszczędnie, wykorzystuje brzmienie syntezatorów,

Album "The Game" rozpoczyna świst syntezatorów służący jako intro do utworu "Play the Game" autorstwa Mercury'ego, utworu, który wybrany został jako utwór promujący całość i dający dobre wyobrażenie o tym jak brzmi cały album. Nie jest to najmocniejszy utwór na płycie jednak, to miano należy zarezerwować dla dwóch następnych kompozycji. "Dragon Attack" oparty na rewelacyjnej partii gitary basowej Johna Deacona oraz przede wszystkim "Another One Bites the Dust" to dwa nagrania szkieletem których jest prawdziwy, mięsisty funk. Nagrania z jednej strony oszczędne aranżacyjnie niemniej jednak niezwykle żywiołowe, porywające, będące jednym z najjaśniejszych punktów dyskografii grupy w latach 80'. Dalej mamy dwa nagrania wykorzystujące brzmienie gitar akustycznych, bynajmniej jednak zespól nie zwalnia tempa. "Need Your  Loving Tonight" oraz "Crazy Little Thing Called Love" przywołują klimatem nagrania Davida Bowie oraz Elvisa Presleya. Wykonując drugą z tych kompozycji na żywo Freddie miewał rzadką okazję sięgnięcia po gitarę akustyczną co bez wątpienia było dla fanów sporym zaskoczeniem.

Druga strona albumu nie jest już tak jednolicie zadowalająca. Otwiera ją rozpędzona, zaśpiewana i skomponowana przez perkusistę kompozycja "Rock It (Prime Jive)" pełna syntezatorowych wybuchów, wyróżnia się także kompozycja Maya "Sail Away Sweet Sister", jedna z tych kompozycji zespołu która nigdy nie była przedstawiona publiczności w trakcie koncertów . Co ciekawe do tego utworu ponad dekadę później nawiązywał Axl Rose podczas koncertów trasy promującej albumy "Use Your Illusion". Wieńczący album utwór "Save Me" (w którym na wszystkich prawie instrumentach zagrał Brian May) to jedna z tych tzw.power ballads zespołu, które nigdy do mnie w pełni nie przemawiały, co nie przeszkodziło temu nagraniu odnieść spory sukces na listach przebojów. Zawsze wolałem to oblicze zespołu, które ukazywało prawdziwy pazur, pozwalało na podziwianie kunsztu kompozycyjnego i aranżacyjnego nie zaś te spośród nagrań nacelowane na ekstatyczny odbiór publiczności podczas koncertów.

Album "The Game" jest jedynym albumem grupy, który osiągnął sam szczyt list przebojów za oceanem. O dziwo Stany Zjednoczone nigdy nie zakochały się w Queen, niewiele spośród nagrań trafiło w wysokie rejony list przebojów a sam Mercury wydawał się zbyt ekscentryczny i kontrowersyjny w swym sposobie życia i charyzmie scenicznej dla amerykanów. Ci woleli zupełnie inne klimaty muzyczne a lata 80' w USA to przecież dekada, w której rap i czarna muzyka ulicy świętowała swe największe triumfy. Czyż nie z muzyki ulicy wzięła się inspiracja do napisania utworu "Another One Bites the Dust"?.

Ocena końcowa: 4/5

Komentarze

Popularne posty z tego bloga