IMMACULATE, 2024
reż. Michael Mohan
Sydney Sweeney od chwili gdy zobaczyłem ją po raz pierwszy na ekranie, a było to w 2019 roku w doskonałym serialu HBO Sama Levinsona "Euforia" mam wrażenie, że nie znika z ekranu. Zdecydowanie przeżywa obecnie swoje 5 minut co rzecz jasna wcale nie oznacza, że jednoznaczne jest to z peakiem jej kariery aktorskiej. Po zeszłorocznej świetnej roli dramatycznej w filmie "Reality" Tiny Satter przyszedł czas na Sydney Sweeney w horrorze.
"Immaculate" (Niepokalana) to horror psychologiczny w reżyserii Michaela Mohana (i druga kolaboracja Sweeney i Mohana). Jak zauważyłem w recenzji ostatniego filmu z serii "Egzorcysta" przeżywamy ostatnimi czasy prawdziwy renesans horrorów dotykających tematu religii, wiary i wszelkiej maści opętań. Film Mohana to kolejny film tej specyficznej odnogi filmów grozy. Sweeney odtwarza tutaj rolę młodej siostry Cecylii, która po traumatycznym "near death experience" w dzieciństwie, postanowiła podążać ścieżką wiary katolickiej. Siostra Cecylia trafia do zakonu we Włoszech, w którym siostry opiekują się swymi koleżankami w podeszłym wieku znajdującymi się u progu śmierci. Film oczywiście epatuje tradycyjnymi elementami horrorów tego typu, mamy więc stygmaty na ciałach sióstr, święte relikwie o ogromnej nadprzyrodzonej mocy, podziemia, konfesjonały i zbiorowe łaźnie. Pewnego dnia jednak siostra Cecylia dowiaduje się czegoś co zupełnie odmienia życie wszystkich wiernych w zakonie a na co jego wtajemniczeni członkowie czekają od dawna.
Wedle reżysera film porusza ważny obecnie temat modyfikacji genetycznej, dyskursu na temat stanowiska kościoła wobec porodu, aborcji i dzieciobójstwa a także problemu chęci podejmowania za kobiety decyzji związanych z ich cielesnością. Jakkolwiek ważnych i aktualnych tematów nie poruszałby ten film to nie należy on do szczytowych osiągnięć gatunku. Pomimo dobrych zdjęć, udanego oświetlenia atrakcyjnych plenerów i bardzo przyzwoitego aktorstwa po prostu nie straszy zaś jedyna scena, która utrzymuje widza na skraju fotela (rzecz jasna mówię o scenie finałowej) to zbyt mało by wynieść film "Immaculate" na płaszczyzny powyżej przeciętności.
Końcową uwagę chciałbym poświęcić kwestii samej Sweeney. Po jej roli w dramacie "Reality", która była w karierze aktorki czymś nowym, świeżym, miałem nadzieję, że artystka sama odejść będzie chciała od ról, w której epatuje swoimi kobiecymi wdziękami skupiając się bardziej na bodźcach dostarczanych przez samą grę zamiast stymulowania widza swym (notabene pięknym) ciałem. W filmie Mohana Sweeney przez ogromną część filmu widzimy w koszuli nocnej, bez stanika i rzecz jasna że w jednej ze scen koszula ta zanurza się w wodzie. Osobiście nie mam oczywiście nic naprzeciw pięknym kobiecym ciałom ale krok taki by namówić aktorkę na tego typu sceny uważam za swego rodzaju nadużyucie (na która oczywiście aktorka sama wyraziła zgodę). No cóż to tylko moja percepcja, sama Sweeney najwyraźniej nie miała nic przeciwko.
Ocena: 6/10
Komentarze
Prześlij komentarz