Queen: The Miracle


QUEEN: THE MIRACLE (1989)


1) Party; 2) Khashoggi's Ship; 3) The Miracle; 4) I Want it All; 5) The Invisible Man; 6) Breakthru; 7) Rain Must Fall; 8) Scandal; 9) My Baby Does Me; 10) Was it All Worth It?.

W skrócie: Album, zamykający lata osiemdziesiąte w doskonałym stylu, najlepszy album Queen od czasu "The Game".

Przedostatni album grupy należący do podstawowej dyskografii nagrany został już ze świadomością uciekającego przez palce Freddiemu Mercury czasu. Nie jest to jednak album rozrachunkowy, melancholijny czy w jakikolwiek sposób podsumowujący. Wręcz przeciwnie album kipi energią, wigorem i nie raz i nie dwa pokazuje prawdziwy pazur. Nagrany pomiędzy styczniem 1988 a styczniem 1989 roku album rozpoczynają połączone tematy "Party" i "Khashoggi's Ship" i szczególnie w tym drugim zespół po raz kolejny przypomina o swych hard rockowych korzeniach zadając kłam twierdzeniu, że grupa w latach 80' XX wieku nie nagrała niczego drapieżnego, niczego co można by było porównać z ich wczesnymi nagraniami. Single, które ukazały się z tego albumu to fantastyczne numery - "The Miracle" ze swą wielowątkową strukturą tak charakterystyczną dla grupy od lat, "I Want It All" czyli kolejny rocker z albumu, "The Invisible Man" ze świetnym, mądrym wykorzystywaniem syntezatorów i sekwenserów (za które odpowiedzialny był współproducent albumu David Richards) przywołujący futurystyczną, cybernetyczną atmosferę (i z niemniej świetnym teledyskiem), "Breakthru" - utwór z którym mam szczególnie osobiste wspomnienia no i w końcu ostatni singlowy utwór "Scandal" skomponowany przez Briana Maya z wspaniałym motywem gitarowym brzmiącym prawie jakby wygenerowany był przez niewidzialny komputer (i znów wyborny teledysk). Nie sposób nie wspomnieć o rozkołysanym, soulowym nieco utworze "My Baby Does Me", w którym główną robotę robi, obok świetnego basu Deacona, Brian May, którego gitara brzmi z jednej strony złowrogo w swych licznych krótkich wejściach a z drugiej subtelnie, wręcz seksownie.

Jeśli cokolwiek na tym albumie mogłoby zdradzać nieświadomym zbliżającego się końca grupy fanom to jest to utwór zamykający całość czyli "Was It All Worth It?" ""What is there left for me to do in this life? Did I achieve what I had set in my sights? Am I a happy man, or is this sinking sand?" Świetny, majestatyczny, zadający z jednej strony trudne pytania kogoś kto wie, że nie ma już dla niego powrotu a z drugiej strony opowiadający historię tego w jaki sposób zespół i sam autor tekstu znalazł się w tym miejscu, w którym się znalazł i dlaczego trzeba zadawać te wszystkie pytania. Dlaczego trzeba podsumowywać. Niezwykle brzmią tutaj także instrumenty orkiestry symfonicznej wykorzystane w środkowej i finalnej części utworu. Doskonałe, wyborne zakończenie świetnej płyty. Niedocenionej płyty, zmiażdżonej przez krytyków w czasie gdy się ukazała. Należy do jednej z moich ulubionych próżnych płyt Queen i zawsze wracam do niej z ogromnym sentymentem.

Ocena końcowa: 4.5/5 

Komentarze

  1. jakoś tak przypomniała mi się ostatnia Osmoza, kiedy zaczęłam czytać i jednocześnie słuchać rzeczonej płyty, a jak już się Osmoza przypomniała to i odsłuchałam jej ostatni podcast...
    https://www.youtube.com/watch?v=SrsDRmCehWo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, tym pięknym utworem kończyła się każda audycja. I tylko pytanie - czy powinna wrócić?

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga