Queen: Innuendo


QUEEN: INNUENDO (1991)


1) Innuendo; 2) I'm Going Slightly Mad; 3) Headlong; 4) I Can't Live With You; 5) Don't Try So Hard; 6) Ride the Wild Wind; 7) All God's People; 8) These Are the Days of Our Lives; 9) Delilah; 10) The Hitman; 11) Bijou; 12) The Show Must Go On.

W skrócie: Łabędzi śpiew Królowej, jak w kalejdoskopie prezentujący pełny muzyczny wachlarz sięgający korzeni grupy. 


   "Innuendo", ostatni studyjny album grupy Queen ukazał się w lutym 1991 roku, 9 miesięcy później pożegnaliśmy lidera grupy, który przegrał walkę z AIDS. Nagrany pomiędzy marcem 1989 i listopadem 1990 roku album w kilku nagraniach był powrotem do muzyki, od której grupa zaczynała swoją karierę. Nie brak tu ciężkich brzmień, złożonych, wielowątkowych nagrań czy zabawy efektami dźwiękowymi. 

   Otwierająca album kompozycja tytułowa to prawdziwy majstersztyk zespołu, złożona z kilku segmentów kompozycja zespołu bez problemu mogłaby stanąć w szeregu z tak monumentalnymi utworami grupy jak "Bohemian Rhapsody" czy "The Prophet's Song". Fantastyczna środkowa część nagrania z oszałamiającymi partiami wokalnymi i brzmieniem hiszpańskiej gitary akustycznej Steve'a Howe'a (gitarzysty grupy Yes) pozostaje na zawsze w pamięci będąc prawdziwym klejnotem w koronie Królowej. "I'm going Slightly Mad" to jedno z moich ulubionych nagrań zespołu z ostatniego okresu działalności, pełna tajemniczości i niezwykłej atmosfery kompozycja także w warstwie tekstowej puszcza do słuchacza oko racząc nas pojedynczymi linijkami tekstu opisującymi stan popadania w obłęd jak "I'm knitting with only one needle" czy "I'm driving on only three wheels these days". Muzycznym powrotem do hardrockowych brzmień grupy z pierwszej połowy lat '70 XX wieku są nagrania "Headlong" i "The Hitman" zbudowane na solidnych, mięsistych riffach, których nie powstydziłby się sam Tony Iommi. Nie brak także majestatyzmu partii wokalnych w nagraniach takich jak "All God's People" czy "Don't Try So Hard", w których Merury raczy nas pomimo pogarszającego się wówczas gwałtownie zdrowia prawdziwie szeroką skalą wokalną (F2-A5). Jest i humor w warstwie tekstowej nagrania "Delilah", które Mercury poświęcił swemu ukochanemu kotowi o imieniu Delilah właśnie. Album pamięta każdy z nas także dzięki dwóm wspaniałym kompozycjom "These Are the Days of Our Lives" i finałowemu "The Show Must Go On". Nagrania te zajmują wyjątkowe miejsce w repertuarze grupy. Z uwagi na kontekst i nieuchronną śmierć Freddiego Mercury stały się pewnego rodzaju podsumowaniem, pożegnaniem, credo. 

   IN MY LIFE: Gdy ukazał się ten album, miałem 10 lat i byłem już fanem zespołu od jakiegoś czasu. Moja kopia albumu to oczywiście, jak to w tamtych czasach sprzed uregulowania ustawowego kwestii praw autorskich, piracka kaseta magnetofonowa firmy Takt. Jednakże pamiętam, że już wówczas, lub odrobinkę później, miałem w rękach prawdziwą, oficjalną płytę kompaktową z tym materiałem dzięki tacie kolegi z klasy, który zakupił ją prawdopodobnie gdzieś zagranicą. Słuchaliśmy tego kompaktu z kolegą Wojtkiem zachwyceni czystością brzmienia, każdym detalem jaki niósł ze sobą ten nowy na tamte czasy w naszym kraju (i nadal nie w powszechnej sprzedaży) nośnik. Wiele wiele lat później zaopatrzyłem się w kompletny zestaw oficjalnych, podwójnych wydań płyt Queen, każda z dodatkowych płyt zawierała nagrania z stron B singli. Na płycie drugiej znalazło się miejsce na utwór "Lost Opportunity", powolny, bluesowy numer zaśpiewany przez Briana Maya a wydany wcześniej na singlu "I'm Going Slightly Mad".

Ocena końcowa: 4/5



Komentarze

Popularne posty z tego bloga