Koncert IN TICHY
odbył się z okazji 550 rocznicy pierwszej wzmianki o mieście Tychy w księgach
ówczesnych ziem. Na scenie, usytuowanej na dziedzińcu Teatru Małego, w upalny
wieczór 23 dnia czerwca pojawił się Józef Skrzek, Jerzy Piotrowski, Henryk Jan
Botor i Ela Skrzek. Kim są Skrzekowie i Piotrowski nie trzeba pisać. Henryk Jan
Botor zaś, dla niepoinformowanych, to nasz kompozytor, organista i członek
Związku Kompozytorów Polskich, obecnie pracuje jako organista w krakowskich
kościołach, ponadto uczy improwizacji fortepianowej i organowej w Akademii
Muzycznej w Krakowie. Gdy zasiadłem w pierwszym rzędzie pod gołym niebem przed
sceną kompletnie nie wiedziałem jakiego repertuaru spodziewać się po tym
koncercie. Wiedziałem tylko, że po raz drugi w życiu, tym razem na wyciągnięcie
ręki, dane mi będzie oglądać i słuchać na żywo mojego najukochańszego z
polskich perkusistów, z którym obcowanie nie jest niczym zwyczajnym jako, że
muzyk kilka poprzednich dekad spędził w Stanach Zjednoczonych stroniąc od
muzykowania. Skrzeka i Botora wspólnie słyszałem już kilka lat wcześniej na
koncercie organowym w jednym z tyskich kościołów zaś samego lidera SBB na żywo,
w przeróżnym repertuarze w ostatnich latach widywałem regularnie.
Po krótkim wstępie
panowie rozpoczęli od klasyka SBB "Walking Around the Stormy Bay" i
od pierwszych chwil widać było, że muzycy są w wyśmienitym nastroju, a z
humorem Skrzeka, jak wiemy, bywa na scenie różnie. Po otwierającej kompozycji
Skrzek przestawił Henryka Jana Botora raz jeszcze i ten zagrał fortepianową
kompozycję "Andante", którą lider SBB uzupełnił delikatnymi dźwiękami
mooga. Ela Skrzek pojawiła się na scenie trzy czy cztery razy prezentując
delikatnie wykonane kompozycje "The Golden Harp" czy "Camelele"
z płyt SBB z późniejszego okresu. Podczas 70-cio minutowego koncertu ze sceny
zabrzmiała hipnotyczna wersja nagrania "Pielgrzym" Czesława Niemena,
pulsujące wykonanie "Toczy Się Koło Historii" oraz fantastyczna,
stopniowo stawiająca prawdziwą ścianę klawiszowych dźwięków w drugiej połowie wersja
nagrania "Memento z Banalnym Tryptykiem". To co odróżniało aranżacje
przedstawione podczas tego koncertu od aranżacji grupy SBB to oczywiście fakt,
że zamiast jazzującej gitary Apostolisa mieliśmy pomysłowe, świeżo brzmiące,
ekscytujące partie klawiszy Botora. Przez myśl nawet przeszła mi myśl, że w tej
konfiguracji, dzięki potężnemu brzmieniu klawiszy Skrzeka i Botora kompozycje,
tak dobrze znane nam od lat, brzmią świeżo i ekscytująco jak nigdy dotąd. To co
chwilami grał Botor wynosiło ten występ na zupełnie inny, odjechany poziom.
Przykładem może tu być, mam wrażenie że improwizowana, kompozycja która
rozpoczęła się od niskich basowych dźwięków klawiszy Botora galopujących po
klawiaturze. Po chwili dołączył Piotrowski, który grając na hi-hedzie brzmiał
zupełnie jak Nick Mason w kolażu dźwiękowym z "The Dark Side of the
Moon" zatytułowanym "On the Run". Zresztą cały ten galopujący
fragment brzmiał jak artystów własna wersja tego pamiętnego utworu z 1973 roku.
Jerzy Piotrowski, pomimo upływu lat, nadal brzmi precyzyjnie, ostro jak brzytwa
w swej grze na perkusji utwierdzając w przekonaniu, że nie było wcześniej ani
nie ma nadal polskiego perkusisty, który mógłby się z nim równać. Piotrowski
tego wieczoru zagrał nawet kilkuminutową solówkę prowadzącą do kolejnego
instrumentalnego utworu, którego nie byłem w stenie zidentyfikować
(prawdopodobnie kolejna, przygotowana specjalnie na ten wieczór kompozycja).
Powrót ze Stanów Piotrowskiego nadal rozpatruję w kategorii cudów i wszyscy
powinniśmy być wdzięczni, że możemy obcować z tym niezwykłym muzykiem
obserwując jego grę na wyciągnięcie ręki. Jeszcze jedną rzeczą, która zwróciła
moją uwagę podczas tego występu jest zestaw dźwięków klawiszy, jakimi
posługiwał się Skrzek podczas tego koncertu. Kilkakrotnie podczas występu
Skrzeka klawiatura przypominała dźwiękami a to zacinający się modem komputerowy
co i raz dziwnie brzęcząc, bucząc i intrygująco zawodząc ozdabiając w ten
sposób finezyjną grę Henryka Jana Botora. Panowie i pani zeszli ze sceny po
siedemdziesięciu minutach, uśmiechnięci, zadowoleni, pogodni tak samo jak
pogodny był ten wieczór pełen wspaniałej muzyki trzech niepozornych starszych
panów i zjawiskowo pięknej, uśmiechniętej Eli Skrzek. A night to remember.
Zdjęcia własne oraz wypożyczone ze strony autora:
https://www.facebook.com/pg/marwafotografia/photos/?tab=album&album_id=517090391955330
Zdjęcia własne oraz wypożyczone ze strony autora:
https://www.facebook.com/pg/marwafotografia/photos/?tab=album&album_id=517090391955330
Komentarze
Prześlij komentarz