Potrzebna była doba oddechu, potrzebne było przespanie się z
obrazem Jana P.Matuszyńsiego "Ostatnia Rodzina" by w jakikolwiek
sposób odnieść się do tego co zobaczyłem na ekranie, Czekałem na ten film z
niecierpliwością, czekałem w niepewności nie do końca wyobrażając sobie czy w
jakikolwiek sposób w formie filmu komukolwiek może się udać przeniesienie
niebywale złożonych relacji pomiędzy członkami rodziny Beksińskich. Kłopot
polegał według mnie na tym, że kompletnie nie widziałem w życiu Zdzisława,
Tomasza i Zofii materiału na film fabularny. W tym miejscu muszę przyznać, że
miałem na tyle szczęścia, że przez ostatnie 3 lata życia Tomka Beksińskiego
słuchałem po nocach jego audycji w Trojce i byłem nimi absolutnie oczarowany
gdyż trafiały one w samo sedno mojej ówczesnej wrażliwości, zmagałem się w
tamtym okresie z przewlekła chorobą, która alienowała mnie w moim odczuciu od
rówieśników i za pomocą Tomka audycji, prezentowanej w nich muzyce i
opowieściach uprawiałem swoisty eskapizm, one były moją ostoją a co za tym
idzie Tomasz (także mój wzór jeśli idzie o filologię angielską) stał się dla
mnie kimś niezwykle ważnym, może nawet trochę autorytetem. Znałem Tomasza
wrażliwego, romantycznego ale i dowcipnego o ogromnej dozie imponującego mi
sarkazmu, który tak bawił mnie gdy co miesiąc czytałem kolejne felietony Tomka
w magazynie muzycznym Tylko Rock. Gdy popełnił w 1999 roku samobójstwo
dowiedziałem się o tym z radia z serwisu informacyjnego. Informacja sprawiła,
że zalałem się łzami, jakby odszedł ktoś bliski. Obrazy Zdzisława Beksińskiego
znam równie długo, zawsze porażały mnie swoim nastrojem, ponurą aurą i jakimś
dziwnym pięknem prezentowanej na nich śmierci. Obecnie w mieszkaniu, w którym
żyję wisi w pokoju dziennym reprodukcja jednego z moich ukochanych obrazów
Mistrza, podarowana m przez przyjaciół kilka lat temu. O Zofii Beksińskiej
wiedziałem niewiele, pamiętam audycję Tomka poświęconą mamie gdy ta zmarła w
1998 roku. Znacznie więcej światła na życie całej trójki rzuciła książka
Magdaleny Grzebałkowskiej "Portret Podwójny", która ukazała się kilka
lat temu, a którą pochłonąłem w kilka dni. W końcu mamy film Jana
P.Matuszyńskiego "Ostatnia Rodzina" z Andrzejem Sewerynem, Dawidem
Ogrodnikiem i Aleksandrą Konieczną w rolach głównych.
Jak już pisałem do kina
wybrałem się w premierowy weekend wybierając taki seans by natknąć się na jak
najmniejszą ilość ludzi na sali. Udało się, w całej sali była nas piątka.
Reżyser obrazu jest człowiekiem młodszym ode mnie, trochę ponad
trzydziestoletnim. Film o Beksińskich jest jego drugim pełnometrażowym obrazem.
Reżyser "Ostatniej Rodziny" nigdy nie poznał żadnego z członków
rodziny, o której opowiada, w końcu reżyser obrazu, o którym dziś piszę, coś mi
mówi, nigdy słuchaczem audycji Beksińskiego nie był nie mówiąc już o tym, że
którykolwiek z Panów Beksińskich wywarł na losy Pana Reżysera jakikolwiek
wpływ. Postawmy sprawę jasno, film "Ostatnia Rodzina" jest filmem co
najmniej dobrym. Jest świetnie zrealizowany, piękne są w nim zdjęcia, mocno
klaustrofobiczne, co akurat zrozumiałe zważywszy na fakt, że Beksińscy
najlepiej czuli się w zamknięciu swoich czterech ścian. Mamy w tym filmie
absolutnie mistrzowski popis gry aktorskiej Seweryna i Koniecznej. I w tym
miejscu dochodzimy do sedna problemu jakim jest kreacja Dawida Ogrodnika,
nienaganna z punktu widzenia warsztatu aktorskiego natomiast absolutnie
skandaliczna i oburzająca ze względu na kompletnie przeszarżowany sposób
zobrazowania postaci Tomka Beksińskiego. Ogrodnik, który ma za sobą fenomenalne
kreacje w filmach takich jak "Chce Się Żyć" czy "Jesteś
Bogiem" swoją rolą w "Ostatniej Rodzinie" wyrządził granemu
przez siebie Tomkowi Beksińskiemu niewyobrażalną krzywdę. Ogrodnikowy Tomasz Beksiński
na ekranie zachowuje się jak niespełna rozumu, rozpuszczony, paralitycznie
pokrzywiony, zniewieściały człowiek cierpiący na ADHD. Oglądając Tomasza w tym
filmie wiłem się w fotelu z niesmaku, łapałem za głowę i niedowierzałem własnym
oczom. Nie było w tej postaci ani krzty tak charakterystycznej dla Tomasza aury
romantyczności, nie było ani słowa prawie o miłości Tomasza do kina, zwłaszcza
horrorów, działalność jego w radiu, z której przecież wszyscy Tomka znają,
została zepchnięta na całkowity margines w obrazie Matuszyńskiego. Rola
Ogrodnika jest najsłabszym i zarazem najbardziej dyskusyjnym aspektem tego
filmu. Filmu, do którego sięgać będą ludzie przez kolejne dziesięciolecia i
przez kolejne dziesięciolecia utrwalać się będzie kompletnie przerysowany,
nieprawdziwy obraz jednego z romantyków muzyki rockowej jakim był Tomasz
Beksiński i za to ogromny minus dla filmu i reżysera oraz scenarzysty. Boli też
fakt, że tak niewiele miejsca pozostawiono na działalność malarską Zdzisława,
za mało w tym filmie jego obrazów, jego sztuki. Seweryn natomiast jak to
Seweryn, lśni na ekranie. Gra w sposób tak bardzo przekonywujący, tak
naturalny, że ma się przez dwie godziny wrażenie że wcale nie oglądamy Seweryna a samego
Zdzisława Beksińskiego. Zachwycająca jest również Aleksandra Konieczna w roli
najważniejszego z filarów rodziny czyli matki i żony - Zofii Beksińskiej. Jej
wyraz twarzy gdy zrezygnowana mówi do syna "Ani razu nie pomyślisz o tym
jak jest nam trudno" jest jedną z najbardziej zapadających chwil w filmie.
W 'Ostatniej Rodzinie" w zasadzie nie mamy biegnącej przez cały czas trwania
obrazu jakiejś zawiązanej historii, jest chronologiczny zlepek kolejnych
wydarzeń, przygnębiających wydarzeń, które tym bardziej sprawiają wrażenie
ponurych bo wszyscy wiemy jaki ta cała historia będzie miała finał. Ogromnym
plusem filmu i jego potężną bronią, która sprawia że film trzyma za gardło i
serce wiele dni po pokazie, jest ogólna beznadziejna, pesymistyczna,
przygnębiająca atmosfera, która niczym rozlane wino na białym obrusie przenika
coraz głębiej przez pokłady uczuć widza. Wpierw stopniowo a później, z każdą
kolejną śmiercią członków rodziny, z zawrotnym już tempem by pod koniec seansu,
po tej tak cholernie gwałtownej, prawie niespodziewanej i niezwykle drastycznej
scenie morderstwa Zdzisława Beksińskiego pozostawić widza w absolutnym
stuporze. I wtedy zaczyna się "Song to the Siren" i ma się ochotę wyć
z bólu i przygnębienia.
"Ostatnia Rodzina" pomimo swojego
kardynalnego, nieprzebaczalnego grzechu pod postacią przekłamania w
zobrazowaniu Tomka Beksińskiego jest filmem godnym polecenia. Kontrowersyjnym i
budzącym słuszny sprzeciw (m.in. wieloletniego współpracownika i kolegi Tomasza
- Wiesława Weissa) lecz nie mniej filmem, który każdy miłośnik kina winien
zobaczyć by na chwilę wejść w ten niezwykły świat pewnej niezwykłej,
wyjątkowej, specyficznej rodziny. Rodziny Beksińskich.
"Ostatnia Rodzina", reż.Jan P.Matuszyński, 2016
Moja ocena 6/10
Komentarze
Prześlij komentarz